Iphone 7 wpadka od apple ?

 

Pierwsze wrażenie? Mało iPhone’a 7 w iPhonie 7.

Nie da się ukryć, że w tym roku Apple poszedł po linii najmniejszego oporu. Po raz pierwszy w historii iPhone’a nowa generacja po zmianie numerka nie przynosi zupełnie nowego projektu obudowy. Firma Tima Cooka zdecydowało się na odgrzanie kotleta – niczym HTC lub Sony. Trzeci rok z rzędu pokazuje de facto ten sam telefon po lekkim liftingu.

iphone-7-26

Nie jestem z tego obrotu spraw zbytnio zadowolony. Od samego początku design iPhone’a 6 nie wzbudzał we mnie większych emocji – w przeciwieństwie do mających eleganckiego pazura iPhone’a 5 i iPhone’a 5s – a przez ostatnie 2 lata zdążył się wręcz opatrzyć. Liczyłem na nowe rozdanie, a tak naprawdę dostaliśmy nie iPhone’a 7, a iPhone’a 6ss.

Powrót do czarnego koloru był za to dobrym pomysłem.

Telefony Apple’a – od iPhone’a 3G do iPhone’a 5 – były czarne, ale trzy kolejne inkarnacje tego telefonu w ogóle nie były dostępne w tym kolorze. Osoby zainteresowane urządzeniem, w których front jest czarny, musiały decydować się na wersję szarą – Space Gray. Pozostałe trzy warianty kolorystyczne (srebrny, złoty i Rose Gold, czyli w złoto w odcieniu różu) miały oprócz obudowy w wybranym kolorze białe ramki dookoła ekranu.

W tym roku Apple zrezygnował z szarego koloru, a do trzech wersji z jasnym przodem dołączyły nie jeden, a dwa czarne warianty kolorystyczne. Testuję czarny egzemplarz w matowym wykończeniu, ale dostępny jest też onyksowy iPhone nazywany przez producenta Jet Black. To czarny wypolerowany na wysoki połysk, który, do czego przyznaje się sam producent, a potwierdzają to recenzenci, jest bardzo podatny na zarysowania.

Ze wszystkich iPhone’ów to ten matowy czarny podoba mi się teraz najbardziej.

Oczywiście złośliwcy mogą mówić, że gdyby Apple wypuścił telefon w kolorze sraczkowatym, to i tak fani piali by z radości, ale w tym szaleństwie naprawdę jest metoda. Czarny to kolor uniwersalny i po prostu brakowało go w ofercie w ostatnich latach. Prywatnie chcę kupić iPhone’a 7 Plus w czarnym macie, bo… zdążyłem się stęsknić za czarnym telefonem.

iphone-7-5

Zeszłoroczny Rose Gold był ciekawą odmianą, ale przez rok ten kolor zdążył się nieco znudzić. Poprzednie dwa iPhone’y miałem z kolei złote, a ostatni czarny telefon miałem bodajże na początku 2014 roku. Paradoksalnie czarny telefon, czyli w tym pozornie najnudniejszym kolorze, jest w tym momencie powiewem świeżości. To dopiero amazing, prawda?

Nie tylko kolorem człowiek żyje, czyli co nieco o zmianach w obudowie.

Na pierwszy rzut oka iPhone 6, iPhone 6s i iPhone 7 to… ten sam telefon. Jeśli mu się jednak przyjrzeć, to można dostrzec bardziej dyskretne fugi kryjące anteny, które poprowadzone są tylko przy krawędzi. W przypadku czarnej wersji kolorystycznej niemal nieodróżnialne od reszty obudowy, ale w wariantach jasnych wyglądają nieco gorzej niż w iPhonie 6 i iPhonie 6s.

Różnica w kwestii fug jest taka, że poprzednio w aluminiowej obudowie były dwa plastikowe paski, a teraz jest tylko jeden. W jasnych wersjach kolorystycznych wygląda to gorzej niż poprzednio. Apple’owi można też zarzucić, że popełnia ten sam błąd, który w ostatnich latach Sony i HTC nie dając klientom nic nowego – ale co jak co, firma Tima Cooka może sobie na to akurat pozwolić. Fani po iPhone’a 7 i tak ustawiali się w kolejce.

Najczęściej komentowaną zmianą jest z kolei wałkowany od miesięcy brak gniazda minijack.

W miejscu gniazda słuchawkowego w obudowie jest teraz grill głośnika. Co ciekawe, sam głośnik pozostał w miejscu, w którym był, a kratka po lewej stronie jest tylko po to, by telefon wyglądał symetrycznie. Nowością jest za to drugi głośnik do słuchania muzyki i oglądania filmów, który umieszczony został z kolei w górnej części telefonu – ale nie na krawędzi obudowy, a w miejscu głośniczka do prowadzenia rozmów telefonicznych.

 

Szkoda natomiast, że obiektyw nadal wystaje z obudowy, a w dodatku wulkan jest nieco większy, bardziej obły i przesunięty w lewo względem poprzednika – wiąże się to oczywiście z koniecznością zakupu nowego etui, bo te od iPhone’a 6 i iPhone’a 6s nie będą pasować. Przycisk Home z kolei już nie jest przyciskiem, a płytką dotykową wrażliwą na nacisk niczym ekran Force Touch z Apple Watcha i gładziki w nowych MacBookach.

Na tym lista zmian się w zasadzie kończy.

Oprócz tego, iPhone 7 jest teraz wodoodporny – spełnia normę IP67, czyli zanurzenie do metra głębokości na 30 minut. Reszta nowości znajduje się pod maską. Różnice są jednak naprawdę kosmetyczne. Szybszy procesor, więcej pamięci, lepsze aparaty – podczas czytania suchej specyfikacji może to robić wrażenie, ale w praktyce niemal od razu o tym zapomniałem.

Tak jak przesiadka z iPhone’a 6s na iPhone’a 6 była bolesna, to powrót do iPhone’a 6s po kilku dniach z iPhone’em 7 nie jest problemem. W obu przypadkach nic się nie zacina, aplikacje uruchamiają się błyskawicznie. iPhone 7 wygrywa na polu fotografii, ale głównie nocą. Czy za ciut lepsze zdjęcia, wodoodporność, głośnik stereo, dotykowy przycisk Home i czarną wersję kolorystyczną warto dopłacać kilkaset złotych?

Jeśli chodzi o rozdzielczość to od dwóch lat się nic na tym polu nie zmieniło.

Wyświetlacz ma taką samą liczbę pikseli, co w przypadku obu poprzednich modeli, co wypada słabo w porównaniu z konkurencją – ale co z tego? Rozdzielczość iPhone’a 7 – 750 pikseli w poziomie i 1334 piksele w pionie – w przypadku smartfona o przekątnej 4,7-cala wystarcza. Wyższe wartości mają sens tylko w przypadku wyświetlania treści VR.

 

Mobilna wirtualna rzeczywistość to nisza, a Apple na tym polu nie postawił nawet pierwszych kroków. Garstka osób, która chciałaby pooglądać fikołki albo inne ładne widoczki korzystając z Google Cardboard może być tym rozczarowana, ale dla wszystkich innych zagęszczenie pikseli na poziomie 326 ppi jest w pełni akceptowalne.

Mimo to ekran tylko na papierze jest ten sam.

Apple zmienił parametry wyświetlacza w kwestii odwzorowania kolorów. Tak jak zdjęcia wykonane iPhone’em 7 mają inny profil barw niż te z iPhone’a 6s (podglądając EXIF zdjęć można zobaczyć, że jest to Display P3 zamiast sRGB IEC61966–2.1), tak i ekran nieco inaczej odwzorowuje kolory. Mają one być bardziej zbliżone do rzeczywistych. Jak to wypada w praktyce?

Wyświetlacz iPhone’a 7 jest cieplejszy niż ten z iPhone’a 6s. Widać to nie tylko podczas porównywania zdjęć wykonanych nowym telefonem na ekranach iPhone’a 7 i iPhone’a 6s obok siebie, ale też podczas zwykłej nawigacji po systemie. Mówiąc prostym językiem: biały jest teraz bardziej żółty niż niebieski. Czerni na wyświetlaczu LCD niestety nieco brakuje do tej z AMOLED-ów.

A co z multimediami?

Rezygnacja ze złącza minijack rozwścieczyła mnóstwo osób. Doskonale to rozumiem, bo konieczność stosowania białej przejściówki (która na szczęście jest w pudełku) do podłączenia swoich ulubionych słuchawek to krok wstecz pod względem ergonomii. Straszna szkoda, że Apple nie wyrobił się na premierę iPhone’a 7 z bezprzewodowymi słuchawkami AirPods.

 

Przewód nowych słuchawek jest o ok. 5 cm dłuższy od Ear Podsów ze złączem minijack, ale oba modele mają taką samą długość jeśli do poprzednich podłączy się wspomnianą przejściówkę. Apple’owi należy się też karny siusiak za to, że nowe słuchawki z końcówką Lightning pakowane są w kawałek kartonu, a nie wygodne plastikowe pudełko. Do zeszłorocznego etui ledwo się mieszczą.

Jak jest z jakością dźwięku?

Dobra wiadomość – ma się rozumieć dla osób, które były wcześniej zadowolone z Ear Podsów – jest taka, że nie sposób wyczuć różnicy podczas słuchania muzyki z nowych słuchawek ze złączem Lightning w porównaniu do tej odtwarzanej na zeszłorocznym zestawie słuchawkowym od iPhone’a 6s podłączonego do tego samego gniazda przez przejściówkę minijack na Lightning.

Paradoksalnie nie oznacza to, że nic się w kwestii audio nie zmieniło. Porównując te same utwory odtwarzane z iPhone’a 6s i iPhone’a 7 okazało się, że dźwięk z tegorocznego telefonu jest nieco lepszej jakości – czystszy i z mocniejszym basem. Jestem też bardzo zadowolony z podwójnego głośnika, który jest w dodatku sporo głośniejszy niż ten pojedynczy z iPhone’a 6s.

Nowy aparat pokazuje swoją wyższość, ale dopiero po zmroku.

Zdjęcia wykonane nowym telefonem Apple’a w ciągu dnia są niemal nie do odróżnienia od tych z iPhone’a 6s i nadal mają rozdzielczość 12 Mpix. Dopiero po zmroku nowy aparat daje znacznie lepsze efekty. To zasługa jaśniejszego obiektywu o świetle f/1.8 i optycznej stabilizacji obrazu, która rok temu była dostępna wyłącznie w telefonie w wersji z 5,5-calowym ekranem. Szkoda natomiast, że w tym roku z kolei podwójna kamera zarezerwowana została dla iPhone’a 7 Plus.

 

Klienci muszą wybrać: więcej funkcji fotograficznych w iPhonie 7 Plus czy niewielkie gabaryty w iPhonie 7. W obu wariantach niewiele zmieniło się w trybach wideo. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka – do wyboru są filmy w 4K przy 30 klatkach na sekundę lub w rozdzielczości 1080p przy 60 FPS. Większe zmiany in plus widać w przypadku przedniego aparatu: lepszą jakość i możliwość rejestracji wideo w Full HD zapewnia nowy 7-megapikselowy aparat – w iPhonie 6s kamera miała 5 Mpix.

Poprawy nie widzę natomiast w kwestii szybkości, ale nie jest to problemem.

Przez cały weekend używałem iPhone’a 7 i iPhone’a 6s na zmianę. W syntetycznych testach układ z nowego modelu jest nieco szybszy od tego z zeszłorocznego modelu, ale w praktyce trudno to zauważyć. Na uwagę zasługuje jednak to, że nowy czterordzeniowy chip Apple A10 Fusion z koprocesorem M10 składa się z czterech rdzeni: dwóch energooszczędnych i dwóch bardzo wydajnych.

Z energooszczędnych rdzeni telefon korzysta w większości wypadków w celu przedłużenia czasu pracy z dala od gniazdka. Te mocniejsze uaktywniają się pod obciążeniem np. po uruchomieniu gier lub innych zasobożernych aplikacji. Oceny akumulatora i czasu pracy jak na razie się jednak nie podejmuję – jest ciut lepiej, niż w rocznym iPhonie 6s, ale ma rewolucji.

Dodaj komentarz