Jazda konna

Jeździectwo, to chyba niezbyt odpowiednie określenie, dla mojej przygody z końmi. Słowo to kojarzy mi się z pełnym profesjonalizmem, doskonałą techniką jazdy, uczestnictwem w hippicznych zawodach, tymczasem ja po prostu sobie jeżdżę!Nie mam w sobie ducha rywalizacji, dlatego to co robię zwykło się nazywać rekreacją, co jak wiadomo nie cieszy się dobrą sławą wśród koniarzy.

Jako dziecko zakochałam się w tych pięknych stworzeniach, miłość tę zawdzięczam mojemu dziadkowi, który w przydomowej stajni trzymał dwie gniade klacze. Były to konie śląskie wykorzystywane do pracy w polu, ale także nauczone chodzenia pod siodłem. Tak więc na jednej z sielskich wsi pod Wrocławiem, zaczęła się moja przygoda, moja wielka życiowa pasja i moja miłość do koni.

Co Ty w tym widzisz? Takie pytanie zadają mi czasem koleżanki, które nie wyobrażają sobie, jak można całymi godzinami siedzieć w zakurzonej stajni, sprzątać po swoim koniu, i do tego bardzo często łamać sobie paznokcie… A jednak można! I wiem to nie tylko ja, ale każdy miłośnik koni. To prawda, że jazda konna, to nie tylko miłe bujanie w siodle, to także ciężka praca, ale kiedy się to kocha, obce jest znużenie, zmęczenie i niechęć do obowiązków. Jedno spojrzenie ukochanego stworzenia sprawia, że świat staje się piękniejszy. Kiedy jadę do stajni, zostawiam za sobą wszystkie problemy, nie myślę o niepowodzeniach, o tym co miałam zrobić, a co się nie udało… Po prostu wszystko przestaje istnieć, przychodzi relaks, wielkie odprężenie, uspokojenie, ukojenie dla nerwów. Otwieram drzwi stajni i nabieram głęboko powietrza, czuję zapach trawy, zapach siana, zapach lata, niezależnie od tego jaką mamy porę roku…

Jazda konna, to na prawdę niesamowite hobby. Uczucie jakie towarzyszy człowiekowi podczas gdy ogląda świat z końskiego grzbietu, jest nie do opisania! Poza tym, konie pozwalają nam walczyć ze swoimi słabościami, pomagają pokonywać stres i pozbywać się różnych lęków. Nie zapominajmy, że konie to zwierzęta o ogromnej sile, trzeba odpowiednio z nimi postępować, by nie miały powodu do wykorzystania tej siły przeciwko nam. Kiedy jednak kilkuset kilogramowe stworzenie posłusznie wykonuje nasze polecenia, czujemy się władcami świata! Każda wizyta w stajni jest jak psychoterapia, daje nam pewność siebie, pomaga uwierzyć we własne możliwości, dodaje energii i chęci do pracy, czy nauki.

W małej podwrocławskiej stajni, w której uczę się jeździć (tak, tak, uczę, bo jazda konna wymaga stale doskonalenia!) panuje bardzo miła atmosfera. To wymarzone miejsce nie tylko dla osób jeżdżących konno, ale dla wszystkich miłośników przyrody i zwierząt; są tutaj milusińskie koty, które łaszą się prosząc o smakowity kąsek i zawsze chętny do zabawy, przyjazny pies. W pobliżu stajni można posiedzieć z dala od wielkomiejskiego zgiełku, popatrzeć na rozciągające się dookoła pola, poczytać książkę, wypić dobrą kawę…

Wszystkim, którzy chcieliby spróbować jazdy konnej, ale uważają, że jest już za późno na tego typu zainteresowania, chciałabym powiedzieć, że to nie prawda. Na naukę nigdy nie jest przecież za późno! Trzeba znaleźć odpowiednie miejsce, przyjaznego instruktora, który stopniowo wprowadzi nas w świat koni. Bo nie technika jazdy jest najważniejsza dla miłośników koni, ale nawiązanie odpowiedniego kontaktu z nimi, poprzez naukę, pielęgnację i umiejętność stosownego zachowania się w stajni.
Nieważne, czy naszą przygodę z końmi nazwiemy sportem, życiową pasją, czy hobby, najważniejsze jest to, by w wyniku naszej współpracy z tymi cudownymi stworzeniami, radość czerpały obie strony. Nie wolno bowiem zapominać o tym, że mamy do czynienia z żywymi istotami, a nie sprzętem do rekreacji.